Zajęło to trochę. Najpierw padła karta. Potem jak wróciła to urlop. Dopiero po urlopie zabrałem się do porządku. Skończyłem dwa tygodnie temu, ale jakoś nie miałem weny, żeby wziąć i coś napisać. Będzie raczej krótko – bo jak ktoś był/jest zainteresowany przygodami Geralta, już wszystko wie. No, ale nie po to mam bloga, żeby myśleć, że ktoś czyta cokolwiek innego!
Czy uważam, że Wiedźmin 3 to najlepsza gra ever? Ciężko powiedzieć. Bo z jednej strony skończyłem grę i miałem z każdej godziny ogromną radość (może z wyjątkiem zbierania kontrabandy dookoła Skellige – płyń, zanurkuj, zbierz, płyń do następnego, powtórz 5 razy, leć do sklepu/kowala, zapętlić), ale z drugiej nie zabieram się za przejście drugi raz (w celu odbycia ścieżki zupełnie przeciwstawnej fabularnie – w większości gier jest to dobry bohater/zły bohater, w Wiedźminie tak biegunowo nie jest, ale „you get the idea”) ani chyba nie zamierzam, może w jakimś odległym czasie. A dlaczego? Bo za długi. Po prostu. Jest za długi, żeby przechodzić fabułę drugi raz (przynajmniej dla mnie) i dość powtarzalny na dłuższą metę.
W Heroes III na przykład ścieżka fabularna była jedna, a kampanię przeszedłem kilka razy. Grało się niezliczone godziny online, a przede wszystkim grało się z kolegami w „gorące pośladki” (dla nie wtajemniczonych, nie jest to kryptonim gejowskiej zabawy, tylko tłumaczenie „Hot Seat”, czyli „siedzenie parzy”, ponieważ gra się w kilku przy jednym komputerze i co turę siada kolejny gracz #gimbynieznajo). Inne gry, jak Unreal Tournament, Quake, czy pierwsze Call of Duty, grało się tylko po sieci.
Wracając do pytania – gra jest świetna. Doskonała? Prawie, być może jak już wszystko zostanie poprawione, „puste miejsca” czyli wg graczy braki w fabule czy zadaniach pobocznych wypełnione, to może wtedy będzie doskonała. Najlepsza wg mnie tudzież ulubiona? Nie byłbym w stanie powiedzieć, wymieniłbym po prostu kilka z wierzchu pamięci.
Zdryfowałem. Zdarza mi się. Po to mam bloga, żeby sobie wypisać to co myślę, tak jak mnie te myśli poprowadzą. Ale niech będzie, że konkrety.
Fabularnie nie mam nic do zarzucenia. Fabuła świetna, wielowątkowa, przemyślana, emocjonująca i nieprzewidywalna. No wszystko czego by można chcieć. Ilość zadań pobocznych jest duża, choć jak na tak duży świat i długość podstawy, mogłyby spokojnie być jeszcze trochę, zwłaszcza na wyższych poziomach postaci.
Grywalność rewelacyjna. Owszem, w pewnym momencie walki stają się już powtarzalne i różnią się tylko wyborem oleju, jednakże łatwo edytowalne drzewko umiejętności połączone z różnorodnością eliksirów i petard, pozwala na niezliczone kombinację stylu walki.
Grafika – są momenty, że zapiera dech. Zdarzyło mi się parę razy wleźć na jakąś górę i podziwiać widoki. A gdyby nie minimapa, to w lesie albo jaskini się gubisz i koniec.
Dialogi. Najważniejszy czynnik klimatotwórczy. Fantastyczne dialogi, jak w książce, dzięki dziesiątkom barwnych postaci (Talar ^^) nabierają życia i pozwalają się dobrze wczuć. Do tego doskonały humor i często rozbrajające easter eggs (humorystyczne dodatki, które nie są ściśle związane z grą, nie powinny się w grze znaleźć, są wprost odnośnikiem do popkultury lub literatury przedmiotu – czyli innej gry lub innego źródła w tym gatunku).
Bonusy : Alchemia, Rzemiosło i gwint (gra karciana wewnątrz gry), trzy elementy, które moim zdaniem powinny być w każdym RPG, żeby umilić czas i urozmaicić rozwój postaci
Jednakże, co by zbyt różowo nie było.
-Po pierwsze, brak części postaci, przedstawionych w poprzednich częściach, których bardzo się spodziewaliśmy – Iorweth i Saskia przede wszystkim. Ale nadchodzą dodatki, więc może jeszcze.
-Nieco niedopracowane powiązania fabularne z poprzednich części, nawet jak się wczyta stan gry. Przykład : Sheila de Tancarville w dwójce ozdobiła pokój na czerwono, w grze jej nie spotkałem, ale w glosariuszu wpis, że Geralt jej pomógł w więzieniu (w którym jej nie ma bo nie żyje przecież :P) w trakcie misji.
-Obsługa Konia 😛
-Zbyt nikła interakcja między Triss a Yennefer oraz zbyt płaska metodologia wyboru jednej z nich (obu lub żadnej – 00, 10, 01, 11 :P). Robisz zadanie poboczne i mówisz ajlawju albo nie mówisz i tyle. Yennefer – 20 lat czy ileś się schodzą i rozchodzą, łączy ich przeznaczenie i takie tam. Triss – budowanie związku przez dwie gry ukazane w taki sposób, że mamy stuprocentową pewność, że się kochają (Geralt nawet chce się osiedlić, ale twórcy wstawili jako odpowiedź Triss, słowa Yennefer – ciekawostka), a na końcu odchodzą w stronę zachodzącego słońca. De facto więc w momencie kiedy Geralt odzyskuje pamięć, kocha obie, nie wiemy, którą mocniej. Dochodzi jeszcze drobny szczegół, że skakały sobie do gardeł w książkach i to kiedy Triss i Geralta już nie łączyło (chodziło o dawny romans), a w grze obie jakiś taki stoicki spokój…
Konkludując, mimo drobnych potknięć jest to gra, którą każdy gracz winien przejść, a każdemu, kto graczem nie jest polecam z całego serca.
10/10