Tiramisu i bezy. Powiedzmy.

Po pierwsze nie jest to blog kulinarny i nie będzie, ale historia zdarzyła się naprawdę i jest zbyt kurwa śmieszna, żeby się nie podzielić. A zaczęła się od mascarpone…

Kupiłem mascarpone na zasadzie „a zrobię jakiś deser”. No i leżał, leżał, leżał i kusił, no to go w końcu zeżarłem. Tak zeżarłem, nie boję się przyznać.

3855c544bc456ece2d20eb2896382dd6

Zeżarłem więc, należy uzupełnić, to kupiłem następne. Tylko że oczywiście zamiast takie samo kupiłem pół kilo. No i znowu leży, leży i leży…

Czaiłem się parę dni, żeby coś z nim zrobić, ale nie było pomysłu czy ochoty i tym podobne tłumaczenie lenistwa, byle żeby nie robić. Ale…

Dzisiaj wracam z pracy i coś mnie natchnęło (no leży i leży). A więc postanowiłem, że w końcu zrobię to mascarpone i to zrobię z niego tiramisu i to nie byle jak, ale jak sam Food Emperor (http://www.foodemperor.com/cooking/sweet/tiramisu), takie, że pitoki z nieba będą lecieli!

Chuj nie pitoki, bo nie mam portfela i muszę pójść najpierw do domu, a nie do sklepu. No to wchodzę, szybko na stronę, przepis, zalewam kawę to się ochłodzi zanim wrócę, patrzę co jest, biorę portfel lecę do sklepu po resztę. Tak zaopatrzony w brakującą śmietankę i biszkopty (bo przecież nie będę piekł biszkoptów bo spierdolę) wracam do domu.

Myślę sobie, że przecież miałem iść do fryzjera (segment fabularnie nie związany z historią, natomiast występuje chronologicznie, więc uznaje za stosowne go umieścić), więc szukam wizytówki. Nie ma. No to google mapy, ale nie zaznaczone. Ale nie po to oglądałem trzy sezony Sherlocka, żeby sobie nie poradzić! Street view i sczytałem numer z szyby! Tak więc dzwonię, pani mówi, że wolne, można wpadać, to lecę!

Kurwa, nie mam hajsu (w sklepie płaciłem kartą), więc zapierdzielam pod biedrę do bankomatu, wypłacam, wracam, jak strzyżemy, górę krótko brodę wyrównać proszę, wystarczy maszynką, pewnie, to jadziemy, bzzz bzzz bzzz, już, ile płacę, dwie dychy, dziękuję, do widzenia, do domu, prysznic i do roboty.

Obcięty i umyty biorę się do roboty. Kawa zimna, więc zrobię spody. Kurwa nie mam nic co choć w przybliżeniu przypomina naczynka F.E., więc biorę miseczki, kruszę biszkopty i oblewam kawą. Jest git.

Dalej, oddzielam żółtko od białka (easy), dodaje śmietanką i cukier puder. Tutaj wypada wspomnieć, że nie posiadam w chwili obecnej miksera ani robota kuchennego (który to jest zamówiony i czekam grzecznie na dostawę). Także miksowałem blenderem. Da się? Da się. Dodałem mascarpone (oczywiście to kupne, bo sam bym nie zrobił, bo bym spierdolił, ale to już jest jasne), wygładziłem, przykryłem wzorem mistrza przeźroczystą folią i do lodówki.

Teraz następuje zwrot fabuły. Bo w mym nieskończonym geniusz wpadłem na to, że zostały białka, a z tego da się zrobić bezy!

VeganDessert-4-1024x576

No to skoro miałem otwartą stronę mistrza latających pitoków i pamiętałem, że nie dawno robił wegańskie bezy, to odpaliłem przepis, zrobię nie wegańskie (same bezy, bez dodatków). No to białko, sok z cytryny i cukier, co może pójść nie tak? A to, że bez miksera (ani trzepaczki) to se mogę komara ubić, a nie pianę. No ale ja nie zrobię? To jadę blenderem, zblendowało się pięknie, ale piany żadnej. No cóż, wszystko nie może się udać, może coś z tego będzie.

I było. Tada!

IMG_20160104_204528

Suflet kurwa! (Niestety skapłem się, żeby cyknąć fotę nieco za późno. W piecu wyrosły ponad poziom foremki).

Niestety suflet chwilę później zdechł.

IMG_20160104_211101

Teraz wygląda jeszcze gorzej, ale pozostawiam wyobraźni. W smaku natomiast bardzo dobre. Chociaż, jak na bezy, to dosyć chujowe :D.

W związku z tym, że każda historia zasługuje na happy end, oto tiramisu, które wyszło doskonałe:
(nie podzielę się z nikim, takie zajebiste, chcecie to se zróbcie!)

IMG_20160104_215904

A więc podsumowanie historii:

Zadanie Główne : Tiramisu. Status : Wykonane. Ocena : 10/10
Zadanie poboczne 1 : Fryzjer. Status : Wykonane. Ocena : 9/10
Zadanie poboczne 2 : Bezy. Status : Quest Failed. Ocena : 0/10
Dodatkowe przedmioty : zdechłe suflety.

Lickitung_AG_anime

Jest też silny język! Tak, ten żart jest głupi!